Dziś jest: 21 Grudnia
26 Września W 1966 r byłem na swoim pierwszym koncercie rockowym, na występie Niebiesko-Czarnych z wokalistami - C.Niemenem, A.Rusowicz i W.Kordą. To zmieniło całe moje spojrzenie na życie. Nie byłoby NC gdyby nie powołał ich do życia Franciszek Walicki. Ostanio mogłem dłużej porozmawiać z p. Frankiem. Wspominaliśmy Niemena, którego był mentorem, Breakout, których managerował, jego teksty piosenek min psychodeliczne Na drugim brzegu tęczy oraz sentymentalne ... Puste koperty. Co za postać, przyjaciel L.Tyrmanda i niestrudzony propagator rocka w Polsce. Czytałem jego 3 numery pisma Musicorama niczym Biblię. Pan Franek ma teraz 92 lata, napisał książkę Epitafium na śmierć rock'n'rolla, której nie da się odłożyć na bok. Franciszek Walicki to jeden z największych skarbów naszej kulturu! Porozmawiałem też z młodą, angielską wokalistką Jessie Ware. Ma głos i dobrze w głowie, czyta dobrych pisarzy i nawet lubi pilkę nożną! Jej CD Devotion trafi do fanów muzyki Sade. Przeczytałem autobiografie wielkiego Tonny Bennetta - The Good Life. To, że mogłem z nim porozmawiać rok temu w Londynie uważam za najwiekszy zaszczyt w mojej pracy dziennikarskiej. Frank Sinatra uważał Go za najlepszego wokalistę na świecie, no i był Jego kumplem. Tony Bennett ma się dobrze i jeszcze nie raz o nim usłyszymy. Teraz, w tle, sączy się jego głos. Co za klasa i elegancja. Cieszy mnie debata ekonomiczna. Wreszcie, albo dopiero. Teraz czas na zmiany i to natychmiast. Hiszpanie wyszli na ulice Madrytu, Warszawa jeszcze spokojna, ale takie nieroztropne, zabijające gospodarkę rządy doprowadzą do katastrofy. Nie jesteśmy jeszcze totalnie w kieszeni banków jak Amerykanie czy Anglicy, można i trzeba zmienić system podatkowy, bo za chwile wyjedzie kolejny milion młodych ludzi. W poniedziałek w TVP1 rano, tuż po 7, będzie wywiad z Jessie Ware, o północy kolejne spotkanie w radiowej Jedynce Tow Ludzi Normalnych z dobrą muzyka i ciekawą dyskusją.
20 Września OOOOAAAAAUUUU, to najkrótsza recenzja koncertu grupy Coldplay. Chris Martin lubi tak sobie pośpiewać i podoba się to na całym świecie i u nas też. 50 000 ludzi na widowni to znakomity rezultat zważywszy, że rok temu grali dla podobnej publiczności w Gdyni. Warszawski spektakl był wizualnie wspaniały, bardzo kolorowy i na swój sposób słodki jak ten zespół i jego muzyka. Stadionowy pop Coldplay rozpoczął tytułowy kawałek z nowego CD Mylo Xyloto. Kawałki z tego CD przeważały, był nawet Princess Of China z Rihanną śpiewającą z wielkich ekranów, które non stop bombardowały wzrok wizualizacjami lub zbliżeniami muzyków. Chris Martin grał na gitarze, pianinie, skakał, tanczył niczym wiatrak i często komplementował Warszawę wrzucając nazwę naszej stolicy w kilka tekstów piosenek. Czarujący facet i dobry frontman. Migające, kolorowe opaski na rekach widzów, włączane kilkakrotnie podczas występu, przypominały mi ... nastrój zimowych świąt. Do tego deszcz kolorowych kartonikiów, konfetti, baloniki i wszechobecne, kolorowe motywy jak z okładki ostatniego CD. Nastrój się zmianiał tak by lider mógł odsapnąć przy fortepianie. Dobrze wypadły starsze The Scientist i Clocks. Na mini scenie, po drugiej stronie stadionu, Coldplay zagrali numer, który zadziwia mnie buńczucznym tytułem czyli Us Against The World i chyba Speed Of Sound. Potem było patetyczne Viva La Vida, a na bis Every Teardrop. Nie grali nawet 2 godziny ale fani byli i tak szczęśliwi. Popularność Coldplay to znak czasów. Grzeczny, emocjonalnie pusty pop przy którym nie może się zdarzyć żadna rewolucja. Mój zgryzliwy znajomy na koniec zauważył - Najlepszy był Jay-Z i jego 99 Problems zagrane z taśmy przed koncertem. To przesada, ale Coldplay nie może porwać jak rasowy, rockowy zespół, bo nie ma w nim buntu czy chocby odrobiny złości. Dobrze wykalkulowany pop dla grzecznych dziewczyn i ich równie dobrze ułożonych chłopaków. Widziałem też kilka dni temu film Jesteś Bogiem opowiadający historię hip hopowego kolektywu Paktofonika. Tragiczna śmierć Magika sprawiła, że życie napisało idealny scenariusz na film. To taki biopic, jak mawiają w Hollywood, czyli nieco podrasowana biografia, rodzaj testamentu pokolenia obecnych 30paro latków. Młodzi aktorzy dodali tej historii emocjonalny wymiar. To film o samotności i braku zrozumienia na tle śląskich, cholernie smutnych i szarych blokowisk. Słucham nowego CD Boba Dylana, który nieco przesadził opowiadając przez 14 minut o tragedii Titanica, reszta bardzo ok. Podoba mi się ostatni CD ameryakańskiego, gitarowego kwartetu Silversun Pickups.
15 Września Przyznaję, że zawsze chciałem porozmawiać z Joe Cockerem no i wreszcie do tego doszło w Berlinie. Czasami można się rozczarować kimś kogo się lubi ale Joe nie zawiódł. Bardzo kontaktowy, wesoły, rozmowny. Było o nowej, niezłej płycie, jego świetnych coverach, alkoholu, sławie i ... pomidorach. Rewelcyjnie ciepły facet ze znakomitym głosem. Hotel Roma jest przy rozkopnym szlaku Unter Der Linden. Berlin ma się dobrze, kryzysu nie spotkałem. Brama Brandenburska stoi ładna jak stała, słynny hotel Adlon tuż obok. Przy okazji wyjazdu spotkałem starego znajomego i świetnego dziennikarza Adasia Ciesielskiego. Pisuje do Uważam Rze, warto Go czytać. Zamieć w świecie arabskim to dobra uwertura do tego co może się dziać gdy Ameryka będzie dalej szła drogą konfrontacji i pouczeń. U nas trudno o większy upadek autorytetu rządu i sprawiedliwości ale społeczeństwo nadal śpi. Zobaczymy jak długo to potrwa, bezpartyjny rząd fachowców to jedyna nadzieja ale chyba do tego nam jeszcze mentalnie daleko. Zawsze mówię - Więcej muzyki, mniej polityki i dlatego słucham CD Davida Byrne z St Vincent opartego muzycznie o zaskakujace dęciaki oraz zadumanego The XX. W poniedziałek rano w Kawie wywiad ze Skin ze Skunk Anansie, w nocy w radiowej Jedynce muzyczne pyszności. Zapraszam!
10 Września Byłem na mini koncercie Kimbry (5 utworów) w Trójce. Na żywo jest lepsza niz na płycie, bo tworzy i improwizuje non stop. Będzie kiedyś wielka jak Kate Bush! W środę mam porozmawiać - wreszcie - z Joe Cockerem. Do tej pory jakoś się nie złożyło choć Joe był parę razy w Polsce. To jeden z tych wielkich z najciekawszych muzycznie lat 60. Widziałem film W drodze na podstawie powieści J Kerouaca On The Road (moja lektura na studiach!). Jak większość krytyków uważam, że tej książki nie da się sfilmować, ale W Salles zrobił co mógł. W tym filmie tylko kobiety są w miarę normalne, reszta to odlotowcy różnej maści. Fajnie widzieć V Mortnsena i T Howarda w epizodach, ale bez poznania książki i małego wprowadzenia w ruch beatników będzie to trudny film do ugryzienia. Zastanawia mnie selekcja newsów w naszych dziennikach. We Władywłostoku spotkali się członkowie APEC czyli min Rosja i Chiny by ustalić ekonomiczne ruchy. Zbliżenie tych mocarstw to koniec międzynarodowej potęgi USA. Nigdzie nic na ten temat! Widziałem też wywiad prezydenta Putina, który zdystansował się od procesu Pussy Riot i słusznie zauważył, ze gdyby tarcze antyrakietowe ustawiono wokół granicy USA podniósłby się tam wielki krzyk. Co do Pussy Riot to ciekawi mnie jak ukarłby je za ten wyczyn nasz sąd skoro Dodę skazano za głupawą wypowiedz. No i sama nazwa Pussy Riot - Demonstracja Cipki? No, no. Jestem pełen uznania dla naszych paraolimpijczyków, to się nazywa sportowy duch. Dziwię się dlaczego sportowcy nie wyrzekli się ministerstwa sportu i czekam na likwidacje tej instystucji. Przeczytałem stare felietony Zygmunta Kałuzyńskiego - łebski facet! Słucham starego CD Cockera Luxury You Can Afford. Bardzo cacy!
4 Września Wczorajsza dyskusja w nocnej, radiowej Jedynce na temat Czego szkoła nie uczy,a powinna była ciekawa w wiele spostrzeżeń. Smutne, ale 95% głosów ze 112 smsow było zaniepokojonych poziomem i sposobem nauczania. To widać i słychać, że poziom jest niski, a cały system bardzo chory!!! Miło był mi obejrzeć wcześniej starszych panów z grupy The Blues Brothers, którzy wczoraj zagrali wiele klasyków soulowych i pare bluesów w warszawskim klubie Palladium. Przy małej frekwencji koncert był zawodowy i ci znakomici muzycy studyjni wyszli 2 razy na bis. Ich radość grania była wspaniale zarażliwa. Saksofonista Lou Marini opowiedział mi kilka wesołych historii z czasów gdy grali z Johnem Belushim. Gitarzysta Steve Cropper napisał kilka wielkich hitów jak Midnight Hour i Sittin On The Dock Of The Bay ale zamiast siedzieć w domu i opływać w luksusie woli jezdzić po świecie i grać dla ludzi, którym się ta muzyka podoba. Szkoda, że na widowni zabrakło polskich muzyków ponoć kochających soul i rnb, było się od kogo uczyć. Rozmawiałem chwile z Pawłem Kukizem, który chce zmiany ordynacji wyborczej i pokłada nadzieje w nowej Solidarności. Jego nowy CD to przykład żarliwego patriotyzmu, odwrotność cynizmu polityków. Paweł wierzy, że Polska się odrodzi. Oby! 7 ma wystąpić w Trójce znakomita, młoda wokalistaka Kimbra - muszę ją zobaczyć, jest świetna. Słyszałem nowy album Muse The 2nd Law - masa pomysłów i entuzjazmu! Bardzo dobre!
|