Dziś jest: 21 Grudnia
31 Sierpień Szczerze mówiąc jestem mocno zadowolony, bo nasz czyli TVP1 koncert ramówkowy zechciało obejrzeć ... 4 miliony widzów!!! Padł kolejny rekord za co jestem Państwu bardzo wdzięczny. Wszyscy Jedynkowicze stawili się dzielnie i dali z siebie wszystko z dużym przymrużeniem oka. Ekipa Kawy może już jechać śmiało na trasę. Maciek Orłoś i Paweł Bukrewicz zabrali wszystkich zawodowo teleekspressowym pociągiem, który 'jechał z daleka',a Jarek Kulczycki opisał 'jak minął dzień' nieco .... brawurowym głosem. Piotrek Kraśko nie ryzykował śpiewu, ale bawił się na scenie świetnie. Sportowcy czyli pp Szaranowicz i Babiarz zawyrokowali, że załatwimy zaraz, na boisku, Irlandię, a trio prowadził p Zygmunt.Klan reprezentowały, w zgrabnym duecie, pp Trojanowska i Paschalska, Filip Łobodziński z Pegaza pokazał, że może recenzować innych, bo nastrojowo wykonał, dwujęzycznie, Besame Mucho!.Jakby tego było za mało niezastąpiona p Ela Jaworowicz zaśpiewała wiązankę Medytacje wiejskiego listonosza/Guantanamera, a p Przemek Sadowski, tak jak mi obiecał pół roku temu, pokazał, że ma głos i mimo, że jako Londyńczyk miał zaśpiewać Kocham Cie jak Brytanię ... uparł się na oryginalną Irlandię. Przystań reprezentowało trio pp Czartoryska/Deląg/Królikowski które 'Goniło kormorany', a nasz, jedynkowy czaruś, Robert Janowski zasmucił fanów przemawiając z telebimu by potem wskoczyć na scenę i przedstawić aktorów z Plebani. Na koniec wrócił popularny Rancher, Piotr Pręgowski i odśpiewał 'Czy ten pan' reklamując nowy show 'Gotowi na ślub', który rusza 12 września. Było bardzo wesoło, bardzo na luzie i bardzo rodzinie. Przy okazji p Grzegorz Miśtal wyznał, że nagrywał kiedyś moje Metalowe Tortury z radiowej Trójki i miłość do zespołu Metallica pozostał mu do dziś. Po tym wyznaniu poczułem, się miło i... staro. Cóż, niedawno mój licznik przekręcił się o kolejny rok. Siostra Dwójka też zaliczyła dobry wynik, a na występ Borysa Szyca, który brawurowo podał bliski oryginałowi Purple Rain Prince'a warto było czekać cały wieczór. Zadziwiające, że gotowa, nagrana płyta Borysa czeka od ponad roku(!) na wydanie, ale firma nadal zwleka. Moim zdaniem to mały skandal, ale Borys nie robił, w rozmowie, z tego tragedii. Ten facet jest aktorem, ale śpiewa jak rasowy wokalista. Zdolna bestia! Dziś kierunek Gdańsk i premiera filmu o Irenie Sendler oraz rozmowy z gwiazdami Anną Paquin i Marcią Gay Harden. Zadziwiłem producenta mówiąc, że bardziej interesuje mnie Harden, która zagrała kiedyś oscarowo żonę Pollocka w 'Pollocku'!
26 Sierpień Dotarłem na Radiohead i choć mało widziałem to sama muzyka zatrzymała mnie aż do Creep zagranego na specjalny bis. Nie jestem fanem Rhead, ale cenię ich za szukanie nowego, rockowego języka opartego, moim zdaniem, mocno na tym co zrobili The Beatles, Robert Fripp i Nirvana. Patrząc na odległą scenę, przez 30.000 głów, miałem wrażenie, że cofnąłem się w czasie do epoki hippiesów gdy Jefferson Airplane grał w San Francisco na tle kolorowej plazmy.Nie wiem jakie miny robił Tom Yorke, widziałem, że się trochę miotał i miotało gitarzystą. Show świetlny robiony kolorowymi niby diodami, które 'padały' niczym deszcz to udawały ekg czy wybuch atomu był adekwatny do minimalistyczno-bombastycznej muzyki, ale trzy zbyt małe ekrany nie licowały z koncertem takiej gwiazdy. David Gilmour pokazał w Gdańsku jak należy eksponować muzyków na ekranach. Bełkotu o artystycznym przekazie wizualnym Rhead nie przyjmuje do wiadomości, podobnie jak mijają mnie ich ekologiczne wynurzenia. Zycie nauczyło mnie by nie wierzyć artystom i ... politykom. Natomiast muzycznie przyznaje, że Rhead to niepowtarzalna kapela. Od rockowego łomotu po hipnotyczne beaty wiedzą co i jak robią. Yorke ma najbardziej płaczliwy lament na świecie, choć w Karma Police poleciał w refrenie ... Lou Reedem. To miłe, że uruchomił też na chwilę, w Nude, swój zapomniany falset. Dzwięk był absolutnie, krystalicznie czysty jak u wspomnianego Gilmoura. Grali dosyć krótkie, zwięzłe kawałki z gwałtownymi finalami głównie z ostatniego okresu swej bogatej kariery. Yorke nawet wyszedł poza zdawkowe 'Thank you' i przemówił od serca dziękując publiczności za wsparcie. Powinien raczej przeprosić, że przez 15 lat nie wrócili do Polski, która za sprawą promotora Andrzeja Marca przygarnęła ich na festival rockowy w Sopocie gdy byli jeszcze nikim. Wspominałem o tym by nie wierzyć takim jak Yorke? Cytadela sprawdziła się jako miejsce na koncert, publiczność była na poziomie, ale organizatorzy pokazali, że poznańska gościnność to pusty frazes. Jutro jestem w TVP1 Kawa ok 7.35 by powiedzieć parę słów na temat koncertu z udziałem wielkiego kompozytora Ennio Morricone w Gdańsku, 30.8. Sam będę tam 31 na premierze filmu o cudownej pani Irenie Sendlerowej. Porozmawiam przy okazji z gwiazdami tego dzieła Anną Paquin (od Pianina, 25 godziny i wampirów) oraz Marcią Gay Harden (Kosmiczni kowboje i wiele innych ról). Nigdy na nie nie trafiłem, wydają się fajne.
24 Sierpień Rozmawiałem dziś ze starym funflem Pawłem Kukizem, który potwierdził swoją obecność w niedzielnym koncercie ramówkowym TVP1, który zacznie się o godz 20.20 i będzie szedł na żywo. Generalnie pokażemy tam znane twarze TVP1 (prezenterów Kawy, Wiadomości i Teleexpressu oraz sprawozdawców sportowych) oraz aktorów grających w nowych serialach na antenie TVP1.Będzie też p Elżbieta Jaworowicz oraz Filip Łobodziński (z gitarą) reprezentujący Pegaza (uwaga, nowa emisja w soboty w okolicach południa) i wspomniany Paweł, który ma od 10 września nowy magazyn publicystyczny Koniec końców. Znając Pawła to będzie szczere i żarliwe dziennikarstwo jakiego dawno nie było w TVP. Sam koncert będzie przy Woronicza na totalnym luzie z dużą ilością piosenek w wykonaniu Waszych ulubieńców, a za tło sceny posłuży, moim zdaniem, zawadiacko zbudowany, nowy blok B. Wstęp wolny, a dodatkową atrakcją są stoiska gwiazd gdzie będzie można dostać od nich autografy. Po TVP1 scenę przejmie w locie TVP2 i pokaże swoje, równie wspaniałe gwiazdy! To w niedzielę, 30.8. Teraz biję się z myślami czy żeglować do Poznania na koncert Radiohead. W sumie zasłużyli by na nich spojrzeć i powinienem się tam udać. Na szczęście Cytadela to nie stadion więc powinno być fajnie. Słucham teraz ich Best Of i ciągle tak samo lubię Creep, Just czy Karma Police. Zacna kapela, podobno mocna na scenie. Jadę!
20 Sierpień Po ostatnim, roboczym zebraniu w sprawie nowego showu w TVP1 'Gotowi na ślub' jestem przekonany, że mamy prawdziwy hit! Trzy pary narzeczonych walczą o miano najlepszych i podróż swojego życia odpowiadając na masę dowcipnych pytań oraz biorąc udział w zabawnych konkursach, które testują ich znajomość. Całość prowadzi ulubieniec z Rancha - Piotr Pręgowski. Do tego w programie pojawia się znane małżeństwo by komentować zmagania i odnosić się do swoich, małżeńskich doświadczeń. Pierwsza para to państwo Zak!!! Gościem muzycznym będzie Ania Wyszkoni. Całość reżyseruje wizjoner z polotem - Maciek Sobociński. To gwarantuje zabawę i śmiech, a oto nam chodzi. Osobiście wzbogaciłem oryginalny format firmy Endemol o znaną parę i gościa muzycznego by mieć pewność, że show zrobi karierę. Teraz zrobi!Coraz lepiej ma się też wizja cyklicznego programu w TVP1 o Chopinie. Ruszy w połowie pażdziernika i nie będzie to sztampowe wychwalanie Mistrza tylko pokazanie go jako człowieka, który był kłótliwy, zazdrosny, łasy na kobiece wdzięki i kontrowersyjny w wielu innych kwestiach. Znani ludzie podzielą się swoimi opiniami, a każdy będzie miał szansę o nim zaśpiewać, porapować czy zrobić etiudę filmowa swym telefonem lub komputerem! Zatem ugryziemy Go muzycznie na różne sposoby. Widziałem film 'Miłość na wybiegu', którego scenariusz czytałem 2 lata temu. Do wyboru. Ocena pozytywna brzmi - To prosta, letnia historia romansu młodej modelki z fotografem ubarwiona kolorowymi ciuchami i ładnymi widokami z zabawną rolą biznesmana/buraka Tomasza Karolaka. A negatywna - To miałka historia z postaciami bez wyrazu zagranymi w mocno szkolny sposób. Oprócz Karolaka najlepszy pies. Na premierze spotkałem kilku znajomych i dobry news jest taki, że mam mieć za tydzień 2 wywiady ze znanymi, amerykańskimi aktorkami i to w ... Gdańsku! Odgrzebałem stary CD The Charlatans - Simpatico. Simpatyczne, rockowe granie. Nocą sączy się CD Material- Hallucination Engine. Hipnotyczny puls plus w jednym kawałku recytacja W. Burroughsa ( a kto to jest?)
17 Sierpień Jeszcze przed odlotem zdążyłem wpaść na parę godzin do centrum i do terminalu. Tramwaj jeżdżący po stromych ulicach przypominał winnice z ludĽmi w roli winogron. Wisieli na zewnątrz, policja nie ingerowała, bo to tu norma. Centrum dokładnie zadeptane przez turystów więc uciekłem do terminalu Port Of San Francisco. Tam cicho, lekki wiaterek no i kolejne statki sunące po wodach Zatoki.Siedząc tak uświadomiłem sobie, że swoisty urok San Francisco to także zasługa tysięcy niskich, wiktoriańskich domów, które są wszędzie. Przy okazji trafiłem niechcący na wystawę starych samochodów i choć nie jestem fanem motoryzacji widok paru modeli Packardów z lat 30 tych czy Lincolnów odebrał mi mowę. Prawdziwe, wypieszczone cacka! No i jak tu nie zakochać się w SF. Do tego jakże funkcjonalne, przestronne lotnisko gdzie wystarczy być 90 minut przed odlotem. W LAX w Los Angeles chcą by pasażer był 2 razy wcześniej!!! Miałem okno w samolocie więc zamiast normalnych filmów podziwiałem film - Ameryka z wysokości 11 kilometrów. Niesamowite widoki, całe połacie gór, pól uprawnych i wszędzie te niesamowite, proste kreski czyli autostrady. Nad Kanadą przyszły chmurki i gdy zamknąłem oko obudziłem się lądując w Amsterdamie. Miałem do wyboru lot Airbusem przez Paryż lub Boeingiem przez Amsterdam i rzecz jasna wybrałem druga opcję. Nie boję się latać, ale ktoś mi powiedział, że Abus ... ma pewna wadę, o której się głośno nie mówi. 16 Sierpień Czysty relaks w pełnym słońcu. Jako, że w sobotę na Pier 39 ciągną tłumy turystów postanowiłem odpocząć na tyłach terminalu Port of San Francisco, z którego odchodzą promy m.in. do Sausalito i Oakland. Świetne miejsce, bo mało ludzi i piękne widoki. Wspaniale widać dwupoziomowy most Bridge Bay. Niejako na życzenie przepłynęły pod nim dwa potężne kontenerowce. Niedawno wyrżnął w ten most jakiś statek ale nie ma ani śladu. Jeden kontenerowiec zawinął do portu w Oakland, drugi z niego wyszedł. Okazuje się, że Oakland to drugi co do wielkości port w USA (po Long Beach). Samo Oakland jest po drugiej stronie i z przystani w SF widać ogromne dĽwigi i nabrzeża. W takim miejscu przypomina mi się wspaniały hit Otisa Reddinga Sitting On The Dock Of The Bay no i niezapomniane San Francisco Scotta McKenziego. Teraz rozumiem o czym są te kawałki. Zasiedziałem się tak długo, że ledwo zdążyłem na ostatkowe zakupy. Centrum SF jest pełne dobrych sklepów i moja szafa wzbogaciła się w departamencie koszulowo-garniturowym. Przy okazji widziałem okazały budynek dziennika SF Chronicle i połaziłem po Market St. Przy ulicy First/Market warto zobaczyć kapitalne rzeĽby koni zrobione z ...korzeni drzew! No i sporo tam wspaniałych budynków z dachami w stylu art deco, niektóre o fikusnych kształtach. Będąc w SF trzeba tylko pamietać, że wieczorem w mieście robi się chłodno, bo hula wiaterek, czasami całkiem spory. Cóż, ocean robi swoje. Żal będzie mi wyjeżdżać z tego najładniejszego miasta na świecie (moim zdaniem). Obiecuję sobie, że wróce tu przy najbliższej okazji! 15 Sierpień Kolejny piękny dzień w Bay Area jak nazywa się zatokę San Francisco. Skorzystałem z zaproszenia mojego funfla Wojtka i wybrałem się z nim w okolice San Jose. Jako, że miałem tam sporo czasu dla siebie zwiedziłem okazałe centrum handlowe w Gilroy gdzie ze sto razy odpowiedziałem - Hi - na powitanie w kolejnym, firmowym sklepie. Co tam kupiłem - nic! Postaliśmy trochę w korkach, przejechaliśmy najdłuższy, 15 kilometrowy most San Mateo i przy okazji dowiedziałem się, że za przejazd przez most płaci się tylko gdy sie nim wjeżdża do miasta. Wyjazd nic nie kosztuje. Ważne jest też by na autostradach, gdy się jedzie samemu, nie korzystać z lewego pasa, bo można za to beknąć prawie 300 dolców kary. Ten pas jest dla samochodów z co najmniej 2 pasażerami. Rozsądne prawo. Ponoć przez to czasami kierowcy biorą z przystanków 2 obce osoby i wiozą do miasta bo wtedy moga korzystać z szybkiego pasa! No i tu, w Kalifornii, autostrady są darmowe! Wieczorem Wojtek zabrał mnie na wycieczkę po nocnym San Francisco. Tym sposobem dotarłem wreszcie do hippiesowskiej mekki Ashbury Haight. Na Haight nie ma nic specjalnego - kilka sklepów z płytami (w tym trzeci sklep mojej ulubionej sieci Amoeba), ciuchami, akcesoriami do palenia trawki, parę knajpek i to tyle. Atmosfera jak na St Mark's Place w Nowym Jorku. Nic nadzwyczajnego, nieco nostalgii za starymi czasami. Zerknąłem też na legendarną, teraz odnowioną i przerobioną, salę koncertową Fillmore West przy ulicy Fillmore. Tam zaczęła się droga do sławy Joplin i Santany, tam królowali Grateful Dead i Jefferson Airplane. Byliśmy też na słynnej ulicy Castro, na której działał Harvey Milk, tak świetnie zagrany niedawno przez Seana Penna w filmie Obywatel Milk. Jak się można domyslać na tej ulicy i w knajpach sami panowie ze swoimi 'paniami' lub pieskami. San Francisco zawsze popierało mniejszości i tak zostało do dziś. Wjechaliśmy też dlugaśną ulicą Market na Diamond Peak skąd rozpościera się wspaniała panorama SF! Nad samym Pacyfikiem bardzo modne jest palenie wieczorem ognisk na plaży co odbywa się.. pod czujnym okiem policji. Kolejny przykład na korzystanie ze swobód obywatelskich. Wojtek zawziął się na tajskie jedzenie i wreszcie przy Geary/15 St znaleĽliśmy lokal Chiang Mai. Zupa potak była rewelacyjna. To bulion z cytrynowych liści ze zbieraniną owoców morza. Trudno opisać smak - trzeba samemu spróbować. Warto też przejechać się ulicą Jones od ulicy California. Spadek jakieś 45 stopni! Dobrze, że w SF nie ma naszej zimy, bo byłaby bieda. Ulice San Francisco, prawdziwy, genialny temat na seriale i filmy. 14 Sierpień Słodkie lenistwo trwa. San Francisco tonie w słońcu, a ja podziwiam piękno świata siedząc na ławce na słynnym molo Pier 39. Obok wydzierają się okazałe foki, które wygrzewają się na specjalnych tratwach. Zabawne, że uwielbiają leżeć ciasno jedna przy drugiej i czasami ślizgają się po innych szukając miejsca w chwili gdy inne tratwy są zupełnie puste. Widać to jakiś chiński model odpoczywania preferowany przez te zwierzątka. W oddali legendarny most Golden Gate Bridge, a po prawej, całkiem blisko równie słynne więzienie Alcatraz. Wolę siedzieć tu niż na plaży w Cannes czy w Santa Monica. To ciekawe, że spore, tutejsze rybitwy zachowują się cicho, a te w Vancouver były na tyle głośne, że słychać je było w ... centrum miasta. Z błogiego lenistwa nie dotarłem znowu do Haight Ashbury, ale na każdym kroku czuje się tu zrelaksowanie post hippiesowskie. Ludzie są bardzo mili, uśmiechnięci, chętni by sobie zwyczajnie pogadać. Jazda starym tramwajem, który wydaje śmieszne dĽwięki niby trąbiąc, po głównej ulicy Market St i potem w górę Embarcadero wokół San Francisco Bay to też fajna rozrywka. Wolę to niż jazdę słynnym, znanym z filmów, tramwajem SF Cable Car po stromych ulicach tego uroczego miasta. Tak, ma słabość do San Francisco, bo tam nawet żebracy mówią zawsze proszę i dziękuję, nawet jak nic nie dostaną. No to czas na fantastycznie zmrożoną pina colade i dalsze rozkoszowanie się życiem. 13 Sierpień Jak odpoczywać to jednak tu, w San Francisco. Ocean daje wspaniały klimat, jest bardzo ciepło, ale człowiek się nie topi. Postanowiłem odwiedzić pobliski Berkeley, który słynie z uniwersytetu. Wchodzi się wielką, żelazną bramą i generalnie jest pięknie, zielono i międzynarodowo. Obok jest stadion, nieco na modłę grecką. Urocze miejsce. Na Telegraph Av masa księgarni i jeden z 3 sklepów z sieci muzycznej Amoeba. Wciąga mnie na 3 godziny i uzupełniam zapasy m.in. o CD Billa Laswella i skecze aktora Adama Sandlera. W sklepach z ciuchami wiele motywów z okresu Woodstock, bo to przecież za trzy dni kolejna rocznica tego monumentalnego koncertu. Tak sobie zaplanowałem by być w SF w rocznicę 'lata miłości'. Jutro zajrzę do słynnej dzielnicy Haight Ashbury gdzie kiedyś królowali hippiesi. Ponoć nic tam teraz tego nie przypomina. Nieco rozczarowuje mnie system metro zwany BART, bo na pociągi trzeba czekać po 12 minut, ale te 3 linie działają dobrze. Dziwnie kupuje się bilety - albo karmi się maszynę równą kwotą, albo poprzez odejmowanie po dolarze lub 5 centów. Niestety Depeche Mode odwołali koncert w ostatniej chwili! Nie podano dlaczego, przykra niespodzianka dla mojego funfla Wojtka. Na otarcie łez zabiorę go na The Rupture, który ma grać jutro w klubie w SF. Jedzeniowo SF jest genialne, co kto chce w rozsądnej cenie. Spróbowałem suma na ostro u mistrza Yan Can Cook i był wyborny. Hiszpańskie 'shity' też genialne. Tak, tu mi dobrze! 12 Sierpień Wczoraj miałem pecha, bo w Vancouver był najbardziej deszczowy dzień tego lata. Widać byłem niegrzeczny skoro spotkała mnie tak kara. Na szczęście w hotelu trafiłem na miłego faceta, z którym porozmawiałem o show businessie. Z nudów musiałem oglądać telewizję i trafiłem na show pewnego teleewangelisty, który przez pół godziny udowadniał, że w Biblii przewidziano powstanie Unii Europejskiej i jej zły wpływ na układ sił w Europie. Mało tego Biblia przestrzega nas ponoć też przed kolejną hegemonią Niemiec w Europie!!! Gdyby ktoś wygłosił taki sad gdzieś w naszej TV byłaby międzynarodowa draka. Tu nikogo to nic nie obchodzi. Wolność słowa, ot co. Potem, pod wieczór, gdy się nieco przejaśniło odwiedziłem kilka sklepów i na dłużej zakotwiczyłem w płytowym HMV. Skończyło się na dwóch książkach - biografii znakomitego producenta Dr Dre i wspomnieniach o ... The Beatles. Niestety, nie mogłem iść na plażę jak w niedzielę ani wyjechać za miasto jak planowałem. W ramach pocieszenia wybrałem się na wybornego kurczaka tikka masala w indyjskiej restauracji choć masa tu kuchni chińskiej i tajskiej. Dziś za to było juz piękne słońce i nadrobiłem stracony czas. Promem udałem się przez wodę na szczyt Grouse Mountain. Leży on 1250 m nad poziomem morza i pnąc się w góre kolejką linową widać piękną panoramę Vancouver. To wymarzone miejsce na odpoczynek, a i tak mają tu lepsze ale nieco dalej. Atrakcją Grouse są mieszkające tam dwa misie grizzli, które raczyły się pokazać i jeden ładnie zapozował do zdjęć. Był też pokaz sprawności drwali zrobiony po amerykańsku czyli drwal show. Pod wieczór nadszedł czas na odlot z Vancouver do San Francisco przez Portland. Vancouver znowu okazała się miłym lotniskiem gdzie wszystko działa jak w zegarku. Generalnie w tym mieście wszystko jest o czasie co mocno ułatwia życie. W Portland byłem pół godziny i z lotu ptaka to miasto niczym się nie wyróżnia. Jest rozległe i zielone. Raczej tam nie wrócę. Zabawne, że przed odlotem facet dający karty pokładowe uznał, że mam kiepskie miejsce (naprzeciw WC) i dał mi inne, lepsze. Sam, z własnej woli! Oba loty były o czasie co w USA nie jest takie częste. Tym razem miałem szczęście! Z góry San Francisco wygląda genialnie, warto zobaczyć ten dywan świateł przeplatany wodą. Po wylądowaniu przyjemnie i ciepło, jednak Kalifornia ma coś w sobie. Kolejny etap odpoczynku czas zacząć. 10 Sierpień Przejechałem miasto busem/piętrusem do zwiedzania i werdykt jest prosty. Kapitan George Vancouver może być całkiem dumny, że z osady, którą założył jakieś 230 lat temu wyrosło takie miasto. Bardzo nowoczesne, bardzo czyste, pięknie oblane oceanem, ale i trochę nudne. Jak w każdym takim mieście nie ma tu co zwiedzać. Centrum to wieżowce-pałki ze szkla i cementu o różnej wysokości i kształtach. Jedyny, nieco europejski zakątek, to dzielnica Gastown gdzie jest niska zabudowa, a atrakcją jest 100 letni zegar na ... parę. Tereny Expo i stadiony mnie nie bawią. Wielkim plusem jest okazały Stanley Park gdzie są nawet plaże. Niestety wąskie i piasek ciemno szary. Dobrym pomysłem są grube bale drzew, ktore służą za ... ławki. Fajny klimat choć rano trochę padało. Vancouver ma 2 miliony mieszkańców i spora część to ... Azjaci. Jest ich tu zadziwiająco dużo i nie rozumiem jednego - skoro Kanada potrzebuje ludzi do zasiedlenia, to po cholerę są u nas wizy by tam pojechać? W odróżnieniu do bratniej Ameryki tutejsza ludność ma normalne kształty. Widać też, że dobrze działa tu transport choć metro będzie w pełni gotowe dopiero na Olimpiadę. Nie ma rozkopanych ulic czy nowych budów czyli Vancouver czeka spokojnie na sportowców. Tak, tu jest spokojnie, nawet bardzo spokojnie. Nie trafiłem na żaden koncert, ulice pełne życia to Davie St i Robson St. Zegar przed muzeum odmierza czas do rozpoczecia Olimpiady. Mój hotel to nowoczesny Loden położony blisko Canada Place i terminalu wodnego. Wszystko w nim cacy tylko zamiast prysznica jest rodzaj wąskiego ...wodospadu wlewającego sie do wanny. Dosyć osobliwy pomysł. Na ulicach też dużo wody i kolorowe rzeĽby z rybami. Obok hotelu stoi fajny delfin. No to odpoczywam dalej. 9 Sierpień Ostatnie dni były pełne spotkań. Miałem okazję poznać znanego producenta z BBC, Iana Russella, który m.in. zrobił angielską część koncertu Live Earth. Pracujemy razem nad specjalnym wydarzeniem z okazji 200 rocznicy urodzin Chopina, które połączyłoby kilka stolic na całym świecie. Coś zupełnie ekstra. Ponadto widziałem się z niemieckim producentem muzyki klasycznej Paulem Smacznym, który zrobił bardzo dużo koncertów na całym świecie m.in. niedawno w Wietnamie i Korei! Rozmowy też dotyczyły Chopina, ale specjalnego koncertu zaplanowanego na marzec 2010. Paul oniemiał gdy zobaczył scenę w Teatrze Wielkim! Jest to bowiem największa scena na świecie. Nawet MET w Nowym Jorku jest mniejsza. Śmiało można tam grać w tenisa albo 5x5 w nogę!!! Ian i Paul okazali sie bardzo mili, komunikatywni i weseli. Praca z takimi ludĽmi to przyjemność. Byłem też przez 1 dzień w Sopocie by zobaczyć próby Sopot Hit Festival. Scenografia imponująca, piosenki też lepsze niż przed rokiem, mniej dance'owo w dniu Polskim. Spotkałem Stachurskyego, który jest zawsze miły oraz Blendersów. Nie widzialem ich ponad 10 lat! Namawiałem telefonicznie Budkę Suflera by zagrała coś z nowej płyty - zobaczymy. Dziś mija 25 lat od dnia gdy po raz pierwszy skrzyżowały się drogi moje i słynnego teraz fotografika Rossa Halfina. Przyleciał do Polski w 1984 r. wraz z Iron Maiden i zrobił im parę zdjęc, które obiegły cały świat. Od tej pory widzieliśmy się wiele razy na całym świecie - od Budapesztu po Los Angeles. Kto by sie spodziewał, że nasze spotkanie przerodzi się w wieloletnią przyjaĽn! Może dojedziemy do 50tej rocznicy? Może być na wózkach! Ross dostał ode mnie specjalny dyplom. Nawet mu sie spodobał, a raczej trudno go zadowolić. Czas na oddech czyli skok do Kanady i Stanów. Zaczynam od Vancouver i powiedzmy, sprawdzam czy jest gotowy na Olimpiadę. Poleciałem KLM przez Amsterdam, bo to zacne lotnisko gdzie nie ma paniki ani chamstwa w stylu Heathrow w Londynie. Lot stał się ucztą kinomana i nadrobiłem małe zaległości w postaci filmów Frost/Nixon i Changeling ze znakomitą Angelina Jolie w roli oszukanej matki. Zobaczyłem też nowy, znakomity, mały film Dean Spanley z moim ulubieńcem Peterem O'Toolem oraz Sameme Neillem w roli wielebnego Deana. Urocza opowieść o angielskich gentlemenach osadzona po wojnie w Afryce Południowej. Piękne paralele do świata piesków, świetne dialogi i gra aktorska. Zobaczyłem też wreszcie Solistę, dramat o chorym psychicznie muzyku, który gra na ulicach Los Angeles. Rewelacyjny Robert Downey Jr jako dziennikarz, który opisuje tę historię. Jamie Foxx w roli głównej bez zarzutu. Reżyserował Joe Wright, którego kiedyś poznałem. Facet nie zrobił jeszcze złego filmu! KLM zawsze dba o filmy, serwuje dobre jedzenie i nie liczy drinków. Nic tylko z nim latać. Na lotnisku w Vancouver zaskoczyła mnie błyskawiczna odprawa. W USA tak nie bywa. Po drodze do centrum nie widziałem nic ciekawego oprócz wody. Raport z Vancouver jutro, jak się wyśpię. 4 Sierpień Wczoraj zadzwonił skypem mój znajomy z USA by spytać dlaczego czyta w elektronicznej prasie tyle narzekania na niekompetencje ludzi pracujących w TVP skoro obecnie szefami zarówno Jedynki jak i Dwójki są osoby od lat związane z telewizją tudzież uważane powszechnie za dobrych fachowców? Dziwiło go to, bo stwierdził, że nie widzi, patrząc na TVP Polonia, by działo się coś złego. Co miałem mu powiedzieć? Mam tylko nadzieję, że inni ludzie też będą oceniali TVP poprzez pryzmat tego co widzą na ekranie, a nie tego co mogą gdzieś przeczytać. Jak wiadomo przy polskim kotle w piekle nie trzeba diabła, bo sami się przypilnujemy by nikt nie wypłynął na wierzch. Jestem przekonany, że historia oceni te czasy w TVP o wiele lepiej,ale by coś z tego teraz zrozumieć trzeba wiedzieć co mają do zyskania ci, którzy krytykują ją najbardziej.Jako, że w pracy dzieje się dużo i dobrze ( o zgrozo!) w związku z nową ramówką - 30.08 szykujemy specjalny, otwarty koncert Jedynkowych i Dwójkowych gwiazd przy Woronicza - ledwie znajdę kilka dni by skoczyć na mały oddech za ocean. Tym razem chcę wpaść, po niedzieli, na parę dni do ponoć pięknego Vancouver. W Kanadzie nie byłem już prawie 30 lat, a Montreal wspominam ciepło. Potem polecę w dół do San Francisco i przy okazji odwiedzę mojego funfla Wojtka W. Ten niesamowity facet jest zawsze uśmiechnięty, ciągle zmienia zajęcia, bo szybko się nudzi i zawsze odnosi sukcesy. Niepowtarzalny osobnik. Już ciągnie mnie na koncert Depeche Mode, a jako, że nad Wisłę nie dotarli to chyba się skuszę. Wyjątkowo lubię miasto kojarzone z 'latem miłości', choć mam nadzieję, że teraz post hippiesowskich żebraków będzie mniej. Tym samym stracę koncert Madonny, ale już kiedyś ją widziałem i wiem, że będzie dobra. Jeszcze zastanawiam się nad występem U2, ale ich widziałem 2 razy i też wiem, że będą dobrzy. Gdyby choć Bono chciał rozmawiać, ale nie chce, bo pewnie myśli o głodującej Afryce. Swoją drogą, widziałem niedawno w amerykańskiej TV kolejną dyskusję o Afryce i wniosek był prosty. Trzeba wstrzymać pomoc, bo albo wpada w ręce dyktatorów albo rozleniwia oraz skłóca mieszkańców Afryki. Muzycznie nie mogę się przekonać do supergrupy Chickenfoot (Hagar, Satriani, Smith i Anthony). Mają technikę, ale gorzej z pomysłami. Niezła jest za to'piewica'Regina Spektor, choć bardziej popowa niż wcześniej, zaś Passion Pit to niestety nie MGMT. W czwartek pokaże w Kawa czy w TVP1 ok 7.45 fragment rozmowy z Mobym.
|