Dziś jest: 21 Grudnia
26 Lipca Byłem na Depeche Mode z 50 tyś tłumem czyli było nas więcej niż wszystkich członków Platformy razem! DP mają u nas prawdziwie oddanych wyznawców. Cenię i podziwiam muzyczny rozwój DP z kwartetu nażelowanych fircyków do tria doswiadczonych przeż życie, myślących facetów. Obecna, brudna, mocno zagęszczona, wielowarstwowa muzyka DP odpowiada mi bardziej niż początkowe, syntezatorowe skoczki. Przez 2 godz i 30 min DP zaserwowali dużą dawkę nowości i klasyków. Tylko bardzo pewny siebie zespół zaczyna od nowego kawałka, a tak było z Welcome to My World. W sumie z Delta Machine było chyba 5 czy 6 kawałków, niestety bez mojego ulubionego Slow. Były za to inne bluesowate kawałki. Jaki zespół elektroniczny bazuje czasami na bluesie? Tylko DP! Muzyczna wyobraznia Martina Gore wręcz mnie zadziwia, ile róznych twarzy ma ten cherubinek z duszą Lucyfera? Ze swoim ulubionym, zielonym Gretchem, Gore jest najmniej absorbującym gitarzystą w historii rocka. Gra niewiele i wirtuozem nie jest ale to ma smak i nadaje brzmieniu ten niepowtarzalny klimat. Gore też daje sobie dobrze radę w roli wokalisty. Jego Higher Love i Home porwały wszystkich i zmusily do niepowtarzalnego chóru. Kapitalnie zabrzmiało też zmienione i oszczędne Shake The Disease. Ze starego DP było na bis Cant Get Enough (numer V Clarke'a!!!) choć wolałbym People Are People lub Master and Servant. Zmieniane aranże i granie na żywo z prawdziwym perkusistą przesunęły DP w stronę kapeli rockowej, prawdziwego scenicznego bandu. Personal Jesus, Walkin In My Shoes, Enjoy The Silence czy Policy Of Truth potwierdziły klasę kompozytorską Gore, który jak zwykle wygladał na scenie jak glamowy gay. Nie zapomnę jak chyba w 1986 r gdy z nimi pracowałem w Warszawie jako tłumacz Martin kupił sobie .. zieloną, skórzaną mini! On ma rewelacyjne poczucie humoru i świetnie opowiada! David Gahan paradował jak paw, bawił się statywem, śpiewał OK. Nie troszczył się o komunikacje werbalną z fanami, bo nie musiał nawracać nawróconych. Koncert OK choć spektaklu praktycznie nie było. W porównaniu choćby do Muse DP zaprezentowali się jak ubogi krewny i to ... na progu bankructwa! Przy okazji porozmawiałem z triem Chvrches, które wspierało DP. Fajni Szkoci, dobrze kombinują łacząc elektronike z rockiem. Powinni wypłynąć na szersze wody. Odrabiam zaległości płytowe - Beady Eye młodszego Gallaghera brzmi ciekawie i mocno jak The Beatles, Meyer Hawthorne niezły w swoim słodkawym, białym soulu. Będę rozmawiał w poniedziałek z Jamesem Bluntem (tym od hitu Youre Beautiful) w Berlinie i mam nadzieję wrócić na nocne spotkanie w radiowej Jedynce. Będzie świetna muzyka i nasza wymiana zdań. Zapraszam. A zaraz potem skaczę do Doliny Charlotty bo nadchodzi wielki Alice Cooper z .. gilotyną, Frankensteinem i boa!!! Uwielbiam Alice.....
23 Lipca Odpoczywam spokojnie i leniwie. Nie śledzę zbytnio newsów ale fakt, że nasze media podniecają się na taką skalę narodzinami angielskiego królewicza zadziwia mnie. W chwili gdy jest spora dziura w budżecie, a rząd często toleruje fatalne decyzje różnych urzedników to są dla mnie główne tematy dla mediów a nie 'royal baby'. Nawet prognoza pogody jest teraz ważniejsza niż pierwszy malec z dawnego imperium. Cieszy mnie zbliżające się referendum w sprawie losów prezydenta Warszawy. Czas by władza zaczęła liczyć się z ludzmi i to jest dobry krok w tę stronę. Jeśli nie obudzimy się czym prędzej będzie naprawdę zle. Mój angielski znajomy żartuje, że skoro stępił się 'kieł' czyli Tusk czas na zmiany i dobrze brzmi hasło 'idz i wygraj' czyli Gowin. W sumie to jeden z niewielu kulturalnych, inteligentnych polityków o bardzo wyrazistych poglądach. Jak to możliwe, że tylko 40.000 członków rządzącej partii mówi 40 milionom Polaków co mają robić? To się nazywa - ogon kręci psem i nie jest to zdrowa sytuacja. Nie wiem jeszcze czy będe na koncercie moich starych znajomych Depeche Mode. Na pewno wybiorę się 1 sierpnia na Alice Coopera do Doliny Charlotty. Alice robi niesamowity show no i ma świetny repertuar. 29 w nocy kolejne spotkanie w PR1 Tow Ludzi Normalnych z dobrą muzyką. Już teraz zapraszam.
2 Lipca Wczorajsza noc w radiowej Jedynce bardzo milutka. Jest już sporo stałych słuchaczy spod znaku Tow Ludzi Normalnych i ciągle przybywa nowych. Cudnie. Własnie powiedziałem kilka zdań do TVN24 na temat grupy ... The Editors. Ciekawe są niektóre zapotrzebowania na komentarz, The Editors nie są aż taką gwiazdą choć nowy CD brzmi dobrze, a singiel Ton Of Love to niezłe ... U2! Zastanawiałem się ze znajomym na temat obiektywności mediów i wniosek jest oczywisty - nie ma czegoś takiego. Zarówno tu jak i tam. Każdy kogoś wspiera mniej lub bardziej otwarcie. Warto o tym pamiętać słuchając, czytając lub ogladając jakieś wypowiedzi. Stroniczość to jedna kwestia ale dezinformacja to zupełna tragedia. W prasie wyczytałem, że Alicia Keys i Rihanna wystąpią w Polsce teraz po raz pierwszy. Co za bzdura - obie już były.W radiu mającym się za guru muzyki pomylono finał festiwalu w Glastonbury i przypisano The Stones zaśpiewanie With A Little Help From My Friends z przyjaciółmi. Akurat zrobili to Mumford & Sons, a to jednak spora różnica. Taka wpadka - wstyd! Akurat BBC pokazało 5 godzin koncertów w weekend. Monstrualny fest. Nie wybieram się na nasz mega fest - Openera, ciekawe jak będzie z frekwencją. Blur niewiele u nas znaczył. Arctic Monkeys tam byli, podobnie King of Leon i to bardzo niedawno. W sumie QOTSA powinni staranować resztę. Zdecydownie ostrze zęby na festiwal w Dolinie Charlotty gdzie będzie niepowtarzalny Alice Cooper plus zawsze dobry Santana i wiecznie młody John Mayall. Widziałem naprawdę dobry film Frances Ha o dziwnej dziewczynie, która brnie przez życie mimo pasma niepowodzeń. Dobry scenariusz, dobrze zagrane, bardzo życiowe ale bez depresji. Ciekaw gdzie skończy Edward Snowden. Zabawne jak ochoczo odżegnaliśmy się od udzielenia mu azylu. Nowy CD Sigur Ros patetyczny, pozytywnie zaskoczył mnie Tricky. Sporo różnych duetów i własnej inwencji. Mało letnia muza, ale godna wrażliwych uszu.
|